piątek, 14 marca 2014

Rozdział 1



Nigdy nic mi się nie udawało. Zawsze się o coś potykam, coś przewracam, kogoś trącam. Byłam ciamajdą odkąd sięgam pamięcią. Moje ciastka zawsze są spalone. Moje ubranie pod koniec dnia zawsze jest poplamione. Nikt już na mnie nie zwraca uwagi. Ludzie przyzwyczaili się żeby omijać mnie szerokim łukiem, nie proszą mnie żebym im podawała jakiekolwiek jedzenie przy stole, nie powierzają mi żadnych ważnych zadań. Tak jest w szkole, ale w domu jest inaczej. Mama robi pranie nienaturalnie często. Tata z mamą tak zaprojektowali dom abym się nie potykała, a Adam po prostu mnie w tym wszystkim wspiera. Mój starszy brat nigdy się ze mnie nie śmiał (tak jak inna część szkoły), ale zawsze mi pomaga, oczywiście w miarę możliwości. W porównaniu do mnie ma paczkę, z którą spędza czas na przerwach i najlepszą przyjaciółkę, której może się zwierzać. Ja przeważnie jestem sama. Nie doskwiera mi jednak samotność. Między lekcjami słucham muzyki, najczęściej jest to Marilyn Manson, ale w czasie zajęć staram się uważać, bo nie jestem tak doskonała jak mój brat. Przeciętna uczennica, z którą nikt nie chce rozmawiać.
Tak było w gimnazjum. Dziś jest trzydziesty pierwszy sierpnia, poniedziałek, ostatni dzień wakacji. Co wtedy robiłam? Przez całe dwa miesiące czytałam książki. Były to zwykle przyszłe lektury szkolne, biografie znanych osób, a od tygodnia notatki. Dużo się uczę. Nauka tylko w podstawówce przychodziła mi lekko. Okres, w którym chodziłam do gimnazjum wspominam niemile. Ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Nie wiem, co by mnie bardziej denerwowało: to, że mnie ignorują czy to, że mi dokuczają, czyli nie terroryzują, Ale ja na szczęście nigdy nie bałam się przychodzić do szkoły.
Jak co rano wstałam około ósmej i zeszłam na śniadanie w piżamie. Mama tego nie toleruje, ale tata uważa, że wakacje są najlepszą porą na zmiany czy odstępstwa od reguły, więc nie ma nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Sam również schodzi na śniadanie w  swojej ulubionej piżmie w kropki, tyle, że pól godziny później. Za to Adam przychodzi na śniadanie zawsze przede mną. Weszłam do małej, zielonej kuchni, która była urządzona bardzo praktycznie. Ta zasługa mojej mamy, Joanny, która uwielbia mieć wszystko skrupulatnie poukładane. Po lewej stronie, we wnęce od kominka, stoi piec, na wprost pod oknem mamy zlew, po prawej lodówkę, a na samym środku stoi piękny dębowy stół. Wchodząc do kuchni, boleśnie otarłam się o futrynę, a słodząc herbatę rozsypałam cukier. Gdy zeszłam na dół wszyscy już na mnie czekali.
- Basiu. Mogłabyś się pomału przyzwyczajać do wczesnej pory wstawania. Wiesz przecież, że zaczynam pracę w innych godzinach i nie będę mogła Cię budzić. – Zaczęła mama. Chciałam odpowiedzieć, ale uprzedził mnie tata.
- Kochanie nie denerwuj się przecież ja będę w domu. Obudzę ją na czas.
- Wiem, że wstajesz dużo później od nich. Więc dziś idziecie wcześniej spać. – Zadecydowała mama, grożąc tacie łyżką. Tata odruchowo pochwycił leżącą obok ,, Broń ‘’ i zaczął się ,,bronić’’ przed mamą.
- Karol?!- Ofuknęła go, ale tata, na szczęście, nie stracił entuzjazmu.
- Mamo, chciałam jechać do miasta na małe zakupy. No wiesz takie niezbędne rzeczy…
- Adam - mówi mama- pomożesz Basi?
- Chciałem dzisiaj wyjść…
- Zdążysz. Pomożesz siostrze?- Mama popatrzyła nie niego z pode łba.
- Tak.- Odpowiedział i uśmiechną się do mnie miło.
Na śniadanie zjedliśmy popisową jajecznicę taty, ale mama stosując swoją nową dietę zjadła trochę białego sera z mlekiem. Tata uważa, że ta dieta jest mamie kompletnie nie potrzebna, ale ona wie swoje. Jak co rano, poszliśmy z tatą do ogrodu, podlaliśmy jedynie rośliny, bo tata miał dziś dużo pracy, a ja zaczęłam się szykować na zakupy. Otworzyłam szafę, ale ja, w porównaniu do innych dziewczyn, nigdy nie miałam problemu, w co się ubrać. No, więc wciągnęłam na siebie niebieski sweter i ciemne jeansy, rurki. Spięłam moją burzę kasztanowych loków, spakowałam torebkę i wyszłam z pokoju. Zapukałam w drzwi naprzeciwko (mojego brata):
-Adam! - Zawołałam.
-Już?
-No..
-Idę, idę! Poczekaj w salonie, zaraz przyjdę.
Zeszłam po schodach i weszłam do salonu. Jasny i przestronny, (w porównaniu o ciasnej kuchni) urządzony tak samo praktycznie jak wszystkie pomieszczenia w tym domu. Moja mama, Joanna, dokładnie przemyślała miejsce położenia każdego mebla. Siedząc na kanapie, usłyszałam tupot nóg Adama. Założył glany, więc chyba nawet tata, siedząc w swoim gabinecie, go usłyszał. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam, że ma na sobie brązową bluzkę i niebieskie spodnie. Na jego twarzy był wymalowany - jak zwykle- uśmiech. Widząc jego włosy można by pomyśleć, że bardzo mu się spieszy.
- To, co? Idziemy?
-Jasne. - Odpowiedziałam, wstając z kanapy.
Poszłam do drzwi, ale Adam był szybszy o pół kroku i otworzył mi drzwi. Ja finezyjnym krokiem, niczym dama z dziewiętnastego wieku, przekroczyłam próg, a on poszedł za mną.
- Mogę Ci obiecać, że jak będę już miał swój samochód, nigdy do miasta nie pojedziemy autobusem. Słowo skauta! – Przyrzekł brat.
- Trzymam Cię za słowo, skaucie. – I parsknęliśmy śmiechem.
Na przystanku nie czekaliśmy długo. Autobus przyjechał punktualnie o jedenastej. Gdy Adam kupił bilety i usiedliśmy na miejscach przeze mnie zajętych rozpoczęliśmy naszą zabawę polegającą na porównywaniu pozostałych pasażerów do różnych znanych gwiazd filmowych czy piosenkarzy. Gdy zatrzymaliśmy się na kolejnym przystanku i kolejni pasażerowie weszli i zaczęli zajmować miejsca, w tłumie zauważyłam znajomą twarz. Zadziorny nos, błękitne oczy, czerwone usta i figura modelki, były mi dziwnie znajome, ale coś mi się nie zgadzało. Ola, przyjaciółka Adama Była blondynką, lecz wszystko wskazywało na to, że postanowiła cos zmienić.
- Cześć! –Powiedziała, siadając zaraz za nami.
- Hej! Co tam? Nowy kolorek? – Zagadną Adam.
- Tak. Basia, co myślisz?- Zwróciła się do mnie chwytając w dłoń trochę kruczoczarnych włosów, które opadały jej po ramionach.
- Jak dla mnie bomba, – powiedziałam szczerze –, ale Ci i tak we wszystkim ładnie.
- Dzięki. Tak sobie pomyślałam, że czas na jakieś małe zmiany, a początek nowego roku wydał mi się świetną okazją.
Resztę drogi omawiali z moim bratem spis podręczników i kanon lektur, które przyszły dzień wcześniej. Świetnie się dogadują. Cieszę się, że Adam znalazł sobie taką przyjaciółkę jak Ola, która nie ignoruje mnie jak reszta ich paczki i obchodzi ją moje zdanie. Gdy dojechaliśmy do galerii, rozdzieliliśmy się. Oni poszli do kawiarni, gdzie najwyraźniej byli umówieni, a ja ruszyłam w stronę sklepu papierniczego, uzupełnić braki w zeszytach. Gdy wyszłam, nie tylko z nowymi zeszytami, lecz także z piórem i skoroszytem, ruszyłam w stronę kawiarni do Oli i Adama. Po drodze mijałam księgarnię. Nigdy mnie do niej nie ciągnęło, ponieważ zwykle ograniczałam się do książek biograficznych, czy różnych notatek, więc nie przywiązywałam większej wagi do tego, że nie czytam nic innego. Postanowiłam jednak przeczytać. Weszłam do sklepu i poszłam do działu z fantastyką. Wybrałam książkę, której opis wydawał mi się ciekawy. Kupiłam ją i wyszłam. Wiedziałam, że jestem już spóźniona. Niestety, po drodze zderzyłam się z kimś:
- Kurczę, przepraszam…
- Nic się nie stało – Powiedziała dziewczyna podnosząc moją książkę.
I wtedy ją zobaczyłam. Była bardzo, bardzo ładna. Z miejsca zaczęłam jej zazdrościć urody. Jej proste, czarne włosy świetnie pasowały do głębokich niebieskich oczu. Jej cera była delikatnie obsypaną piegami. Miała czerwone usta (to pewnie zasługa szminki) i śliczny zgrabny nos. Figura modelki podkreślała jej doskonałość.
- Jestem Julia. – Odparła, posyłając mi uśmiech – A ty?
- Basia, miło mi. – Powiedziałam, ściskając jej wyciągniętą ku mnie dłoń.
- Ciekawe książki czytasz – Podała mi mój nowy nabytek – ta jest świetna, przeczytałam ją w zeszłym tygodniu.
- Dzięki. Ja ją dopiero kupiłam – i wtedy zobaczyłam, że jej paznokcie są czarne i w ogóle była ubrana raczej tak mroczno. Z słuchawek zawieszonych na jej szyi wydobywała się rockowa muzyka.
- Wiesz, co? Trochę się spieszę. Naprawdę miło się gadało i jeszcze raz przepraszam.
- Nic się nie stało, serio. Do zobaczenia.
- Na razie!
Pożegnałyśmy się i poszłyśmy, każda w swoją stronę.
W kawiarni Adam z Olką nawet nie zauważyli, że się spóźniłam. W ogóle nie zwrócili uwagi na to, że przyszłam. Przerwałam im rozmowę i powiedziałam żebyśmy się już zbierali. Dość długo wybierałam zeszyty, więc zrobiło się już późno. Ola została w centrum handlowym, a my poszliśmy na autobus.
- Kurczę, faktycznie zrobiło się późno. Chłopaki pewnie już na mnie czekają…
- No dobra już idź, idź. Poradzę sobie. –Poleciłam bratu.
- Serio? Super, jesteś najcudowniejszą siostrą, jaką w życiu miałem!- Zawołał i przytulił mnie.
-Bo nigdy nie miałeś innej. – Powiedziałam z nutą sarkazmu. – No, leć dalej, bo mi autobus ucieka!
- Kochana jesteś siora, wiesz?
- Wiem, wiem. Tylko nie wracaj zbyt późno.
Gdy wróciłam do domu tata chyba ciągle pracował nad nową książką, a mama jaszcze nie wróciła. Poszłam do swojego pokoju i włączyłam komputer. Ściągnęłam nowy plan lekcji ze strony internetowej mojej nowej szkoły i wzięłam się za pakowanie plecaka. Był ciemnozielony, wojskowy i miał poprzyszywane naszywki moich ulubionych zespołów.
Podeszłam do sztalugi pod oknem i postanowiłam dokończyć mój wakacyjny obraz. Tak malowałam. Miałam wiele zainteresowań. Być może, dlatego, że moja mama uważała, że powinniśmy z Adamem spróbować jak najwięcej różnych rzeczy z jak najróżniejszych dziedzin. Pewnie chciała, żebyśmy wiedzieli, co chcemy kiedyż robić. Moja mama jest bardzo nowoczesna i przewidywalna. Za to mój tata jest jej totalnym przeciwieństwem. Staroświecki i spontaniczny pisarz, który idzie na żywioł. Nie mam pojęcia jak oni się poznali, bo nie wierzę w tę ich gadkę o wspólnych znajomych, ale wiem, że muszą być w sobie zakochani, bo na pierwszy rzut oka, w ogóle do siebie nie pasują. Jak ying i yang. Jak ogień i woda. Chciałabym się kiedyś tak zakochać, ale jestem realistką i nie wierzę w miłość od pierwszego spojrzenia.
-Kurna!!!- Wściekłam się, kiedy rozlałam na swoje dzieło wodę. Wiedziałam, to zbyt piękne żeby było prawdziwe. Musiało cię coś nie udać. Rozzłoszczona z impetem wrzuciłam płótno do kosza i poszłam spać.
Przygotowana psychicznie na kolejny dzień, odpłynęłam w świat niezałatwionych spraw, jak mawia mój tato. Zasnęłam. To była ostatnia spokojna noc…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz