wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 2

- O, cześć! – Zagadnęła mnie ktoś obcy, choć jej głos był mi już znany.

- Cześć! Miło cię widzieć. – Odpowiedziałam Julii. Była tak samo mroczna jak dzień wcześniej tylko w dość elegancki sposób. Podeszła do mnie, choć to była chyba ostatnia rzecz, jakiej bym zapragnęła. Nie spodziewałam się, że już pierwszego dnia z kimś będę rozmawiać, a co dopiero z taką ładną dziewczyną. Byłam tak zaabsorbowana tym, że się do mnie odezwała, że nie zauważyłam nawet, iż kończy rozmowę z jakimś kolesiem. Nie chciałam jej przeszkadzać, ale ona wydawała się mnie serio lubić i chyba nie zamierzała zerwać ze mną wszystkich kontaktów, bo przybiegła do mnie. Uświadomiłam sobie, że mam otwarte szeroko usta. Zamknęłam je pospiesznie modląc się w duchu by nikt tego nie zobaczył.

-Ale dziwne, że chodzimy do tej samej szkoły nie? Co tam? – Zapytała pogodnie moja nowa koleżanka.

-Nic ciekawego, a u ciebie?

-No nie ma, co, u mnie się trochę dzieje. Widziałaś tamtego chłopaka. Co za nudziarz i myśli, że jest fajny …

Gadałyśmy tak przez chyba piętnaście minut w czasie, gdy szłyśmy do klasy po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego w auli szkoły.

Na parterze mieściły się klasy 1-5, gabinet dyrektora, sekretariat i stołówka, na pierwszym piętrze klasy 6-15 natomiast na trzecim; 16-25.Na każdym poziomie była też toaleta (damska i męska oczywiście). Na szczęście moja koleżanka świetnie orientowała się na terenie szkoły, więc nie było opcji, że się zgubię i spóźnię na lekcję. Przechodziłyśmy korytarzami o żółtych ścianach, choć trzy czwarte ściany zajmowały szafki uczniów. Co jakiś czas pokazywały się białe drzwi z numerami klas. Pokonałyśmy schody i dotarłyśmy do polonistycznej klasy nr. 6. Jakiś nauczyciel stał przed klasą i uśmiechał się do nas gorąco.

- Witam! Jestem Fryderyk Hegel, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry! Szukamy klasy 1a czy to tu? – Uśmiechnęła się do niego Julia. Nauczyciel miał dość krótko przycięte ciemne włosy, podłużną twarz, brązowe oczy i smukłą sylwetkę. Elegancko ubrany mężczyzna wydawał się miły, ale postanowiłam nie wyciągać wniosków zbyt pochopnie, co do nowych ludzi.

- Tak! Gratulacje dziewczęta, jesteście pierwsze w mojej klasie. Będę waszym wychowawcom. Czy mogłybyście mi podać swoje nazwiska, abym mógł was odznaczyć na liście?

-Oczywiście. Jestem Julia Skrzyńska. – Na pierwszy rzut oka było widać, że moja koleżanka była zadowolona z nowego nauczyciela w porównaniu do innych. Zdążyła, bowiem podzielić się ze mną przemyśleniami na temat nowych nauczycieli w tej szkole. Nie przypadła jej do gustu historyczka. Mnie też nie i nie ulega wątpliwości, że to, iż zbyt mocno brnęła w czasy pierwszej wojny światowej na rozpoczęciu roku, nie pomoże jej w zdobyciu poparcia wśród uczniów, lecz nie ulega wątpliwości, że swój czas przy mikrofonie wykorzystała w pełni. A może aż za bardzo?

Z przemyśleń wyrwał mnie nauczyciel.

-A ty młoda damo jak się nazywasz?

-Oj, przepraszam. Barbara Duch.-Odpowiedziałam lekko potrząsając głową.

-Zajmijcie miejsca póki macie wybór, dziewczyny. A tak między nami to te najbliżej mnie są najbardziej atrakcyjne. –To drugie zdanie wypowiedział półgłosem, ale i tak wywołam na naszych ustach banany od ucha do ucha.

Posłuchałyśmy nauczyciela i usiadłyśmy w drugiej ławce zaraz pod oknem. Klasa była zielona, a biały pasek przecinał ją w poprzek. Była dość duża i na szczęście było w niej ciepło. Do klasy wchodziło coraz więcej uczniów. Muszę przyznać trochę mnie przerażali. Ewidentnie byli podzieleni na grupy. Pierwsi weszli chłopacy. Na przyjemnych nie wyglądali, ale brzydcy też nie byli. Drugie były dziewczyny. Jak to ujęła Julia:,, Co za plastiki?!” Z nutą oburzenia w głosie. Za kolejnymi psia-psiułami weszło jeszcze kilku uczniów. Wszyscy starali się zajmować miejsca z tyłu klasy. Gdy nauczyciel wszedł do klasy zrobiło się cicho.

-Dzień dobry. Kłania wam się wasz nowy wychowawca Fryderyk Hegel. Uczę języka polskiego, lubię truskawki i wiersze w blasku księżyca. – Wszyscy parsknęli śmichem. – Tyle o sobie, a teraz wy.

Wszyscy starali się ograniczać do imienia i nazwiska, ale nauczyciel lubił żartować, więc każdemu dodawał jakąś wymyśloną cechę lub przewidywał przyszłość. Było bardzo wesoło, Ale przyszedł czas na formalności. Pan przeczytał nam regulamin szkoły, przydzielił numery szafek i rozdał do nich kluczyki. Mi przypadł sto sześć, a Juli sto siedem.

-Myślę, że każdy z was chciałby jeszcze skorzystać z ostatnich minut wolności, więc was nie zatrzymuję. Jesteście wolni. Do zobaczenia jutro! – I wszyscy wyparowali, dosłownie, z klasy. Ostatnie wyszłyśmy my z Julią. Poszukałyśmy naszych szafek, żeby ich nie szukać na drugi dzień, ale uważam, że ze świetną orientacją Juli w terenie, nie miałaby z tym najmniejszego problemu. Jak dwie świetne znajome chodziłyśmy i gadałyśmy o nowej szkole i znajomych. Jednak po wyjściu ze szkoły, moja towarzyszka spytała mnie, co zamierzam robić:

-Nie wiem. Pójdę do domu i coś wymyśle – odpowiedziałam.

-Zawsze możemy się zdzwonić, jeśli chcesz – zaproponowało nieśmiało.

-Bardzo chętnie, ale teraz cię bardzo przepraszam, tam czeka mój brat, muszę już iść. To do zobaczenia!

-Na razie. - Rzuciła przez ramię.


Następnego dnia w szkolenie było już tak przyjemnie. Już na pierwszej lekcji (historia) nauczycielka zaczęła obrzucać moją koleżankę niemiłymi spojrzeniami. Komentowała również jej strój, choć dla mnie był w porządku. Ludzie mogą się ubierać jak chcą nawet tak jak Julia, czyli po prostu na czarno. Trochę ćwieków też nie zaszkodzi. Naraziła się chyba połowie nauczycieli. Według mnie wygląda świetnie, ale inni chyba nie zgadzają się z moją opinią. Zaczęli ją przezywać od nie wiadomo jak mrocznych. Ja bym zwariowała, ale ona przyjmuje to ze stoickim spokojem. Po czwartej lekcji mamy dłuższą przerwę na drugie śniadanie, więc udałyśmy się do stołówki. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku i zabrałyśmy się za śniadanie. Julia miała własnoręcznie upieczone ciasteczka. Byłam pełna podziwu dla jej zdolności tym bardziej, że ja sama nigdy nie upiekłam żadnych, a te były bardzo dobre.

W stołówce trochę ludzi gapiło się na moja towarzyszkę, lecz na szczęście stamtąd wyszłyśmy. Po głowie chodziło mi dużo myśli związanych między innymi z moim wczorajszym snem.

-… wiesz wczoraj miałam dziwny sen… - zaczęłam.- Mianowicie śniło mi się, że idę długą, białą drogą i… - Bum! Zderzyłam się z kimś, kto szedł korytarzem. Julia natychmiast upadła żeby podnieść moje porozrzucane książki. Błąd. To nie były moje książki.

-Przepraszam, trochę się zagadałam …- chłopak ewidentnie mnie nie słuchał. Wpatrywał się tylko w moją koleżankę, ku mojemu zdziwieniu ona gapiła się na niego. Patrzył na nią z podziwem, uwielbieniem, jakby dostrzegł coś, czego nie widziała cała reszta szkoły. Julia podała mu książki, szybko pozbierała moje, chwyciła mnie za rękę i poszłyśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz