czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 5



Nazajutrz spotkałam się z Julią w szkole, gdy otworzyłam swoją szafkę.
- Hej, co tam- zagadnęła koleżanka
- Spoko to, co zwykle, ale… wiesz wczoraj trochę dziwnie się zachowałaś. No wiesz tak nagle pobiegłaś. W dodatku miałaś stłuczone kolano, więc… co się właściwie stało?
- Hmm…Jakby ci to wytłumaczyć… nie uwierzysz w te wersje z gorącym żelazkiem?
- Mmm. NIE. I mów lepiej, co się stało. Nie odpuszczę, bo…- przerwał mi dzwonek na lekcję. Pobiegłyśmy na historię. System zwracanie się do nauczycieli był w tej szkole chory. Nie mieliśmy żadnego profesora tylko doktorów habilitowanych, zwykłych doktorów i magistrów. Jak pisałeś wypracowanie wymagane było nazwisko nauczyciela, któremu oddajesz prace, więc naturalnie przed nazwiskiem piszesz tytuł. I tu zaczynały się schodki. Jeśli magistrowi napisałeś doktora lub doktorowi dopisałeś habilitacje było w porządku. Jeśli natomiast napisałeś magistra zamiast doktora lub nie dopisałeś habilitacji byłeś skończony. W większości przypadków nauczyciel znalazł jakiś powód żebyś został po lekcjach z woźnym ( podobno było paskudnie). Niestety nie tym razem.
-Proszę oddać swoje wypracowania na temat pierwszych ludzi na ziemi-krzyknęła na całą klasę nauczycielka. Zerwałam się i szybko położyłam na jej biurko kartkę. Julia zrobiła to samo ale…
-Panna Skrzyńska podejdzie do mnie w tej chwili!
-Taak…-zaczęła niepewnie.
-Proszę, niech panna mi przeczyta co pisze na samym początku.
-No więc… Julia Skrzyńska, klasa 1a
-Nie, nie. Tu proszę- powiedziała nauczycielka i wskazała swoim grubym palcem linię pod niżej.
-Na ręce doktor (imię i nazwisko)
- NO otóż to. Czy nie można uszanować ciężkich lat mojej pracy. Jak mogłaś źle napisać moje imię i nazwisko?! I jestem doktorem habilitowanym! Siadaj!
Wszyscy wiedzieli już, że nie odpuści Julii i, że dziweczyna będzie miała przesrane do końca nauki w szkole.
-Przepraszam to się już więcej nie powtórzy- powiedziała niepewnym głosem i usiadła.
Nikt nie odezwał się do końca lekcji.
Siedziałyśmy cicho w ławce, a przynajmniej ja, bo Julia  sią na nią chyba trochę obraziła.
-Co za wredna stara krowa! Ale dinozaur się znalazł, co to całe życie się uczył…- w sumie to nie była trochę obrażona – była wściekła.
Kiedy na nią przeklinała przeszła koło nas grupa chłopaków. Nie obeszło się bez komentarza, ale nie był on złośliwy. Wywołał raczej uśmiech na mojej twarzy.
-Widzę, że ktoś tu ma przechlapane- odezwał się Aleks.
Zauważyłam lekkie zmieszanie na twarzy Julii. Pewnie ze względu na wczorajsze wydarzenia. Jednak Julia nie zamierzała mu odpuścić.
-Nie tylko ty od dziś będziesz miała przechlapane, ale ta „stara krowa” jak widać też. –Wiedziałam, że Julia da jej popalić, ale widać nie tylko ja o tym pomyślałam.
-Zajmij się swoimi sprawami, co?
-Jasne tylko…
-Hej, lejdis- ni stąd ni zowąd wyskoczyła przed nami krótko ścięta blond dziewczyna. –Jest u mnie dziś impreza. Chodzi o to, żeby pierwsze klasy się zintegrowały. Co wy na to? – Spojrzała na nas z szerokim uśmiechem. Po chwili widząc nasze miny i chłopaków zwijających się ze śmiechu pod ścianą dodała. –Ah, no tak – nie przedstawiłam się. Jestem Dorota Lubicz, pierwsza a. Wy też, nie?- zapytała teraz już znajoma. Niestety, a może stety Julia ciągle wpatrywała się złowrogo w chłopaków, więc zaczęłam:
-Jestem Basia, a to moja przyjaciółka Julia. Wygląda na to, że rzeczywiście chodzimy razem do klasy. Miło poznać.
-Dzięki wzajemnie. To jak, przyjdziecie?
-a możemy ci dać dpowieć na następnej przerwie bo Julia jest chwilowo zajęta?
-Jasne będę czekać. Z góry dzięki!-odpowiedziała dziarskim tonem i odeszła
-Julia, może coś zjemy?
-Tak, jasne- było po niej widać, że jest mi wdzięczne z odciągnięcie jej od chłopaka.
-Wybieracie się na stołówkę? To super my też możemy wam towarzyszyć…-zaproponował Alex, Julia spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Musiałam szybko coś wymyślić. Zauważyłam chłopaka, który niedaleko zamykała szafkę. Na szczęście zapamiętałam jak ma na imię.
-Niestety jesteśmy już umówione. Wojtek!- zawołałam. Julia podeszła do niego pierwsza.
- cześć jestem Julia a to moja kumpela Basia. Wybierasz się może na stołówkę?
-Jasne, ale nie idę sam. Zaraz tu będzie moja paczka. Myślę, że możecie się z nami wziąć.
-Dzięki.
Na stołówce przysiadłyśmy się do paczki Wojtka. Byli bardzo mili. Przy stoliku był komplet: Wojtek Stoło, Jakub Rywa, Blanka Girn, Marcel Konieczny i my dwie. Było mnóstwo śmiechu. Julia jest naprawdę bardzo towarzyska. Wiedziałam, że odtąd nie będziemy same na stołówce.
-Julia, Co z tym zaproszeniem na imprezę? Idziemy?- zagadnęłam gdy szłyśmy do klasy.
-No nie wiem a co dzisiaj robisz?
-Nie mam szczególnych planów, a ty?
-Ja też w sumie nie. Możemy iść.
-Serio?
-No. Będzie fajnie.
Poinformowałyśmy Dorotę i umówiłyśmy się, że przyjdzie po mnie przed czwartą.
-Aha! Julia zapomniałam na śmierć. Zostawiłaś wczoraj u mnie deskę. Proszę. – Wyciągnęłam deskę z szafki i jej oddałam. Sprawiło mi wprawdzie trochę kłopotu przyniesienie jej do szkoły, ale co tam.

-Basia! Julia przyszła!- usłyszałam od mamy gdy przeżywałam pierwszy w życiu kryzys ciuchowy.
-Pomocy Julia!-Zawołałam i przyjaciółka przybiegła mi z pomocą.
-Niech zgadnę. Masz pustą szafę i nie masz w co się ubrać?
-Nie tym razem. Po prostu nie mam nic stosownego.
Ubrana w piękną błękitną sukienkę do kolan Julia zmierzyła wzrokiem moją szafę.
-Hmmm… Faktycznie. Choć idziemy- złapała mnie za rękę i wyprowadziła z pokoju. Szybko zapukała do drzwi mojego brata.
-cześć. Jestem Julia przyjaciółka twojej potrzebującej siostry w kryzysie. Poratuj nas.
-Jasne. Cześć jestem Adam.
-Tak wiem, słuchaj mamy mało czasu, a Julia ma pustą szafę. Zresztą, co ci będę opowiadać. Pożycz mi największą koszulkę jaką masz. Najlepiej gładką.- Po tych słowach Adam zbliżył się do szafy i wyciągną zieloną koszulkę rozmiar chyba XXXXXXXL.
-Super, tego nam trzeba. Dzięki. Siora się odwdzięczy. Jakiś pomnik czy coś. Na razie!- Powiedziała to strasznie szybko i wyszłyśmy z jego pokoju. Natomiast w moim moja nowa stylistka zaczęła tworzyć. Przełożyła mi przez głowę ową koszulkę. Zdziwiłam się  jak zaczęła mi ją ściągać nad biust. Rozprostowała rękawy i włożyła za dekolt.
-Hej!- Zaprotestowałam. To było zbyt śmiałe.
-Zaufaj mi- Uśmiechnęła się do mnie.
Efekt był olśniewający. Rozpuściła mi włosy, pomalowała rzęsy i zeszłyśmy na dół. Na końcu schodów czekała moja mama. Julia wskazała ręką na moja stopy i mama wyciągnęła z szafy szare buty na lekkim obcasie i czrną torebkę.
-Wyglądasz świetnie. –skomentował mój tata gdy wychodziłyśmy.
Dorota mieszkała na równoległej ulicy do mojej. Poszłyśmy na pieszo. Nie na desce czy rolkach. Gdy zapukałyśmy słychać już było gwar.
-Hej! Trafiłyście!- Przywitała nas gospodyni.
-Piękny dom- skomentowałam, gdy Dorota prowadziła nas do salonu.
-Dzięki.- w tym momencie Julia stanęła jak wryta. Wprowadziłam ją na hol przed salonem.
-Co jest?
-On jest.-Odwróciłam się i zobaczyłam Aleksa. Musiałam szybko coś wymyślić, bo przecież nie przyszłyśmy się zadręczać tylko bawić.
-A mówił ci ktoś, że ślicznie wyglądasz?
-Tak masz racje, dzisiaj jestem śliczna. – Ruszyła przed siebie. Weszła do salonu i zrobiła prawdziwe wejście smoka.
-Mówił, co już ktoś że ślicznie wyglądasz?- Zapytał Alex.
-Dzisiaj? Tak.-odpowiedziała odwracając głowę w moją stronę. Zaśmiałam się. W tej chwili na środek salonu wkroczyła Dorota.
-Cześć wam ludzie! Proponuję mały konkurs…

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 4



-Julia!- Wydarłam się na całe gardło, gdy zobaczyłam, że dziewczyna spada z deskorolki. Podbiegłam, a raczej podjechałam, bo na nogach miałam rolki. Upadłam przy niej na kolana i niezgrabnie pomogłam jej usiąść. Wtedy zobaczyłam, że jej kolano jest całe od krwi. Policzek też miała lekko obtarty, a koło nas zebrali się chłopacy, którzy wcześniej jeździli i się popisywali.
-Podajcie mi plecak. – Rozkazałam, choć żaden nie reagował – Plecak!- Krzyknęłam i wtedy dopiero ktoś zareagował. Miał dłuższe brązowe włosy, zielone oczy i nosił czapkę bejsbolówkę. Podał mi torbę, gdy się już otrząsną.
- Dziękuję. – Powiedziałam zniecierpliwiona. Wyciągnęłam wodę utlenioną, plaster i chusteczki. Ręce strasznie mi się trzęsły podczas opatrywania Julii. Zaczęłam od nogi, bo wydawała mi się w znacznie gorszym stanie w porównaniu do otartego policzka. Polałam jej kolano wodą, ale ku mojemu zdziwieniu w cale się nie krzywiła ani nie jęczała, czego ja bym nie uniknęła. Z początku miała tylko krzywy grymas bólu to wszystko. Przez cała operację przyglądała się uważnie mi i moim ruchom. Po chwili dopiero uświadomiłam sobie, że robię takie miny jakby to mnie opatrywano. Z czasem przyszła kolej na policzek. Delikatnie podniosłam jej podbródek do góry i polałam wodą. Ja, ślamazara, zrzuciłam przy okazji ze swojego kolana chusteczki. Alex, uprzejmy, chciał mi je podać, ale Julia wręcz rzuciła się po nie. Zagrodziła mu swą ręką drogę i je podniosła patrząc wilkiem na chłopaka. On odsuną się zdezorientowany i odszedł. Dopiero wtedy zorientowałam się, że zostałyśmy same i zrobiło się już późno.
-Poczekaj tu chwilę. – Odpięłam pospiesznie rolki i ujrzałam swoje bialutkie skarpetki.- Mama mnie zabije. – Powiedziałam i zaczęłam na palcach biec w stronę moich butów. Gdy wcisnęłam je na nogi podeszłam do Julii i pomogłam jej wstać.
-Skąd ty miałaś wodę utlenioną? – Zapytała
-Z nieba mi spadła, wiesz?! - Gdy to powiedziałam moja przyjaciółka miała zdziwioną minę, chyba w to uwierzyła- No coś ty! Zawsze noszę przy sobie takie rzeczy. Przy moim szczęściu nigdy nic nie wiadomo.
W drodze powrotnej Julia była strasznie smutna, mało mówiła. To głównie ja gadałam.
-Wiesz? Miałam ci już wcześniej powiedzieć, ale tak jakoś wyszło. Od kilku nocy nie mogę spać. Gdy zamykam oczy idę krętą drogą w stronę światłą. Wyciągam rękę i go dotykam, a ono mnie pochłania i wyrzuca po drugiej stronie. Otwieram oczy o widzę polanę, dookoła są drzewa. Mnóstwo pięknych kwiatów, zwierzęta. A na środku stoi on… piękny, kręcone włosy, niebieskie oczy, wysoki, muskularny. Jednym słowem mój ideał. Wtedy zza drzew wychodzą ludzie, jakby strażnicy czy coś. Oni zbliżają się do niego, a ja wstaje, chcę mu pomóc. I tu zaczynają się schody. Nie mogę. W każdą noc robię jeden więcej krok. Ja chcę go ratować oni po niego idą. I choć za każdym razem staram się biec na drodze i jak najszybciej dotknąć światła to na nic. Gdy już zrobię ten jeden krok ktoś mnie łapie od tyłu i odciąga. Zaczynam głośno krzyczeć wiadomo chcę go ratować, ale wtedy budzę Adama a on przechodzi i budzi mnie. Potem nie mogę już zasnąć. Koniec. – Popatrzyłam na nią. Szczerze? Nie spodziewałam się jej reakcji myślałam, że może mnie wyśmieje albo coś poradzi, ale ona była wpatrzona w jakiś punkt przed siebie i bardzo intensywnie o czymś myślała.
-Kiedy to się zaczęło?
-Jak przyszłam do szkoły…we wrześniu.
-W, co on był ubrany?
-Nie wiem. Na biało.
-A ci strażnicy?
-Na czarno.
-Szybko się zbliżali na pewno szybciej niż ja.
-A to światło? Opowiedz o nim.
-No cóż…jasne
-Emocje, miałam na myśli emocje.
-Więc. Im byłam bliżej tym czułam się bardziej spełniona, spragniona tajemnic. A gdy go dotykałam to było tak jakby zdradzało mi jakąś tajemnicę, przepowiednię…
-Gdy wypowiadałam ostatnie zdanie ona już mnie nie słuchała. Przesłuchanie już się skończyło. Jej twarz była ewidentnym dowodem na to, że ją olśniło. Jakby dokonała jakiegoś przełomowego odkrycia w dziejach ludzkości i nie tylko.
-Muszę iść –powiedziała.
-Julia to był tylko sen. Nie powinnam była ci o nim mówić.
-Nie! To znaczy tak. Świetnie, że to zrobiłaś. Ale naprawdę muszę już lecieć. Do zobaczenia jutro. Pa…
No i pobiegła. Wręcz poleciała w stronę swojego domu. Nawet zostawiła deskorolkę. I pomyśleć, że ma rozbite kolano.
Wróciłam do domu odrobiłam, lekcję i poszłam spać, ale coś się zmieniło. Coś…

środa, 19 marca 2014

Rozdział 3



-Wybierzmy się dzisiaj do galerii.
-Jasne, tylko nie wiem gdzie mieszkasz
-Przyjadę po ciebie o czwartej – zaproponowała.
-Super, już nie mogę się doczekać.
Po lekcjach, wychodząc ze szkoły zobaczyłyśmy jak chłopak, który zderzył się ze mną wsiada na piękny, czarny sportowy motocykl i odjeżdża w swoją stronę. Ona odwraca się i zatrzymuje gdzieś z boku. Po chwili nachyliła się i wyciągnęła coś z torby…
-Matko, nie wiedziałam, że umiesz jeździć na desce.
-Ja też nie, ale jak widać umiem i idzie mi całkiem nieźle muszę przyznać- postawiła deskę na chodniku, nadusiła na nią nogą, a deska posłusznie podniosła się do góry i stanęła pionowo. Julia złapała z gracją jej koniec.
-To do zobaczenia o czwartej - rzuciłam, ale była już daleko. W drodze do domu bardzo mi się nudziło, ale z zapałem oglądałam swoje buty, wychwytując fragmenty rozmowy Adama z Olką. Jak zwykle rozmawiali z zapałem na jakiś nudny temat. Dziewczyna wysiadła wcześniej, więc brat przysiadł się do mnie.
-Jak ci minął kolejny dzień w nowej szkole?
-Nudy, ale mam już kumpelę, więc nie ma mnie dzisiaj w domu.-Oznajmiłam z entuzjazmem. –A wam się nigdy te tematy nie skończą?
-Zależ, co rozumieć mówiąc ‘’te’’.
-No wiesz te wszystkie rozmowy z półki: ‘‘pokój na świecie’’, ‘‘prześladowania religijne’’ czy ‘’ biedne dzieci z Etiopii’’…
-Wcale nie rozmawiamy o takich rzeczach…
-Znam cię i wszystko wskazuje na to, że…
-Jeśli fakty się nie zgadzają tym…
-…gorzej dla faktów. Wiem, wiem.- Weszłam mu w słowo, bo chciałam już skończyć tę rozmowę. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, choć nie byliśmy na siebie obrażeni.
Gdy dojechaliśmy do domu popędziłam do pokoju zrobiłam lekcję i zbiegłam spóźniona na obiad.
-Baśka, co się dzieje? Spieszy ci się gdzieś? – Spytała zaciekawiona mama.
-Tak, w sumie miałam cię spytać czy mogę dzisiaj wyjść z …- przerwał mi dzwonek do drzwi. – …o właśnie przyszła. Więc mamo oświadczam, że wychodzę z Julią i wrócę około…Siódmej, jak dam radę oczywiście. To na razie!- Powiedziałam to tak szybko, że zwątpiłam czy mnie usłyszeli. Wypadłam na dwór i zobaczyłam, że przed uliczką czeka Julia. Przyjechała na deskorolce… I wtedy wpadł mi super pomysł do głowy.
-Chcę jeździć na rolkach!- Oświadczyłam jej bez przywitania.
-Super. Będziemy miały coś wspólnego. To leć po te rolki i śmigamy.
-Tylko, że ja nie mam rolek…
-Serio? Szkoda, bo myślałam, że już kiedyś jeździłaś i jesteś doświadczona.
-No coś ty, jasne, że jeździłam tylko wtedy mi się to nie podobało a teraz chcę je kupić i jeździć z tobą do skateparku.
-To rusz się z miejsca, bo sportowy zamykają wcześniej-Pospieszała mnie Julia, ale ja nadal nie rozumiałam, co ma sklep sportowy wspólnego ze skateparkiem.
-Matko! Basia rolki kupuje się w sklepie sportowym no nie? Ale ty ciemna jesteś…
-Oj no, bo stoję w cieniu. Głupi kasztan! – Obie parsknęłyśmy śmiechem, gdy zwaliłam winę na drzewo stojące obok.
Po drodze do galerii mijałyśmy tor, na który miałyśmy iść pojeździć. Julia zobaczyła tego chłopaka z drugiej klasy, z którym zderzyłam się dziś w szkole. Jej mina mówiła: ,,Znowu on’’. Szybko znalazłyśmy sklep sportowy i kupiłyśmy piękne, czarne rolki. Już miałyśmy wychodzić, gdy dodałam:
-W moim przypadku konieczne będą kask i ochraniacze, wierz mi.
Z takim sprzętem poszłyśmy uczyć mnie jeździć. Ku mojemu zdziwieniu szło mi naprawdę dobrze. W ogóle przy Juli wszystko mi się udaje.
Coś musiało pójść nie tak. Z moim szczęściem to było pewne jak dwa razy dwa. Chłopacy przyszyli. Lody najwyraźniej się skończyły i wrócili. Nie byli zachwyceni, gdy zobaczyli, że ktoś ma im towarzyszyć jednak znaleźli sposób. Zaczęli się popisywać jeżdżąc na swoich deskach. Byli coraz bliżej. Coraz bardziej ją denerwowali. Nie wytrzymała. Chwyciła deskę i pokazała im kilka naprawdę bardzo ładnych trików. Niestety upadła...

czytasz = komentujesz:)

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 2

- O, cześć! – Zagadnęła mnie ktoś obcy, choć jej głos był mi już znany.

- Cześć! Miło cię widzieć. – Odpowiedziałam Julii. Była tak samo mroczna jak dzień wcześniej tylko w dość elegancki sposób. Podeszła do mnie, choć to była chyba ostatnia rzecz, jakiej bym zapragnęła. Nie spodziewałam się, że już pierwszego dnia z kimś będę rozmawiać, a co dopiero z taką ładną dziewczyną. Byłam tak zaabsorbowana tym, że się do mnie odezwała, że nie zauważyłam nawet, iż kończy rozmowę z jakimś kolesiem. Nie chciałam jej przeszkadzać, ale ona wydawała się mnie serio lubić i chyba nie zamierzała zerwać ze mną wszystkich kontaktów, bo przybiegła do mnie. Uświadomiłam sobie, że mam otwarte szeroko usta. Zamknęłam je pospiesznie modląc się w duchu by nikt tego nie zobaczył.

-Ale dziwne, że chodzimy do tej samej szkoły nie? Co tam? – Zapytała pogodnie moja nowa koleżanka.

-Nic ciekawego, a u ciebie?

-No nie ma, co, u mnie się trochę dzieje. Widziałaś tamtego chłopaka. Co za nudziarz i myśli, że jest fajny …

Gadałyśmy tak przez chyba piętnaście minut w czasie, gdy szłyśmy do klasy po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego w auli szkoły.

Na parterze mieściły się klasy 1-5, gabinet dyrektora, sekretariat i stołówka, na pierwszym piętrze klasy 6-15 natomiast na trzecim; 16-25.Na każdym poziomie była też toaleta (damska i męska oczywiście). Na szczęście moja koleżanka świetnie orientowała się na terenie szkoły, więc nie było opcji, że się zgubię i spóźnię na lekcję. Przechodziłyśmy korytarzami o żółtych ścianach, choć trzy czwarte ściany zajmowały szafki uczniów. Co jakiś czas pokazywały się białe drzwi z numerami klas. Pokonałyśmy schody i dotarłyśmy do polonistycznej klasy nr. 6. Jakiś nauczyciel stał przed klasą i uśmiechał się do nas gorąco.

- Witam! Jestem Fryderyk Hegel, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry! Szukamy klasy 1a czy to tu? – Uśmiechnęła się do niego Julia. Nauczyciel miał dość krótko przycięte ciemne włosy, podłużną twarz, brązowe oczy i smukłą sylwetkę. Elegancko ubrany mężczyzna wydawał się miły, ale postanowiłam nie wyciągać wniosków zbyt pochopnie, co do nowych ludzi.

- Tak! Gratulacje dziewczęta, jesteście pierwsze w mojej klasie. Będę waszym wychowawcom. Czy mogłybyście mi podać swoje nazwiska, abym mógł was odznaczyć na liście?

-Oczywiście. Jestem Julia Skrzyńska. – Na pierwszy rzut oka było widać, że moja koleżanka była zadowolona z nowego nauczyciela w porównaniu do innych. Zdążyła, bowiem podzielić się ze mną przemyśleniami na temat nowych nauczycieli w tej szkole. Nie przypadła jej do gustu historyczka. Mnie też nie i nie ulega wątpliwości, że to, iż zbyt mocno brnęła w czasy pierwszej wojny światowej na rozpoczęciu roku, nie pomoże jej w zdobyciu poparcia wśród uczniów, lecz nie ulega wątpliwości, że swój czas przy mikrofonie wykorzystała w pełni. A może aż za bardzo?

Z przemyśleń wyrwał mnie nauczyciel.

-A ty młoda damo jak się nazywasz?

-Oj, przepraszam. Barbara Duch.-Odpowiedziałam lekko potrząsając głową.

-Zajmijcie miejsca póki macie wybór, dziewczyny. A tak między nami to te najbliżej mnie są najbardziej atrakcyjne. –To drugie zdanie wypowiedział półgłosem, ale i tak wywołam na naszych ustach banany od ucha do ucha.

Posłuchałyśmy nauczyciela i usiadłyśmy w drugiej ławce zaraz pod oknem. Klasa była zielona, a biały pasek przecinał ją w poprzek. Była dość duża i na szczęście było w niej ciepło. Do klasy wchodziło coraz więcej uczniów. Muszę przyznać trochę mnie przerażali. Ewidentnie byli podzieleni na grupy. Pierwsi weszli chłopacy. Na przyjemnych nie wyglądali, ale brzydcy też nie byli. Drugie były dziewczyny. Jak to ujęła Julia:,, Co za plastiki?!” Z nutą oburzenia w głosie. Za kolejnymi psia-psiułami weszło jeszcze kilku uczniów. Wszyscy starali się zajmować miejsca z tyłu klasy. Gdy nauczyciel wszedł do klasy zrobiło się cicho.

-Dzień dobry. Kłania wam się wasz nowy wychowawca Fryderyk Hegel. Uczę języka polskiego, lubię truskawki i wiersze w blasku księżyca. – Wszyscy parsknęli śmichem. – Tyle o sobie, a teraz wy.

Wszyscy starali się ograniczać do imienia i nazwiska, ale nauczyciel lubił żartować, więc każdemu dodawał jakąś wymyśloną cechę lub przewidywał przyszłość. Było bardzo wesoło, Ale przyszedł czas na formalności. Pan przeczytał nam regulamin szkoły, przydzielił numery szafek i rozdał do nich kluczyki. Mi przypadł sto sześć, a Juli sto siedem.

-Myślę, że każdy z was chciałby jeszcze skorzystać z ostatnich minut wolności, więc was nie zatrzymuję. Jesteście wolni. Do zobaczenia jutro! – I wszyscy wyparowali, dosłownie, z klasy. Ostatnie wyszłyśmy my z Julią. Poszukałyśmy naszych szafek, żeby ich nie szukać na drugi dzień, ale uważam, że ze świetną orientacją Juli w terenie, nie miałaby z tym najmniejszego problemu. Jak dwie świetne znajome chodziłyśmy i gadałyśmy o nowej szkole i znajomych. Jednak po wyjściu ze szkoły, moja towarzyszka spytała mnie, co zamierzam robić:

-Nie wiem. Pójdę do domu i coś wymyśle – odpowiedziałam.

-Zawsze możemy się zdzwonić, jeśli chcesz – zaproponowało nieśmiało.

-Bardzo chętnie, ale teraz cię bardzo przepraszam, tam czeka mój brat, muszę już iść. To do zobaczenia!

-Na razie. - Rzuciła przez ramię.


Następnego dnia w szkolenie było już tak przyjemnie. Już na pierwszej lekcji (historia) nauczycielka zaczęła obrzucać moją koleżankę niemiłymi spojrzeniami. Komentowała również jej strój, choć dla mnie był w porządku. Ludzie mogą się ubierać jak chcą nawet tak jak Julia, czyli po prostu na czarno. Trochę ćwieków też nie zaszkodzi. Naraziła się chyba połowie nauczycieli. Według mnie wygląda świetnie, ale inni chyba nie zgadzają się z moją opinią. Zaczęli ją przezywać od nie wiadomo jak mrocznych. Ja bym zwariowała, ale ona przyjmuje to ze stoickim spokojem. Po czwartej lekcji mamy dłuższą przerwę na drugie śniadanie, więc udałyśmy się do stołówki. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku i zabrałyśmy się za śniadanie. Julia miała własnoręcznie upieczone ciasteczka. Byłam pełna podziwu dla jej zdolności tym bardziej, że ja sama nigdy nie upiekłam żadnych, a te były bardzo dobre.

W stołówce trochę ludzi gapiło się na moja towarzyszkę, lecz na szczęście stamtąd wyszłyśmy. Po głowie chodziło mi dużo myśli związanych między innymi z moim wczorajszym snem.

-… wiesz wczoraj miałam dziwny sen… - zaczęłam.- Mianowicie śniło mi się, że idę długą, białą drogą i… - Bum! Zderzyłam się z kimś, kto szedł korytarzem. Julia natychmiast upadła żeby podnieść moje porozrzucane książki. Błąd. To nie były moje książki.

-Przepraszam, trochę się zagadałam …- chłopak ewidentnie mnie nie słuchał. Wpatrywał się tylko w moją koleżankę, ku mojemu zdziwieniu ona gapiła się na niego. Patrzył na nią z podziwem, uwielbieniem, jakby dostrzegł coś, czego nie widziała cała reszta szkoły. Julia podała mu książki, szybko pozbierała moje, chwyciła mnie za rękę i poszłyśmy.