środa, 19 marca 2014

Rozdział 3



-Wybierzmy się dzisiaj do galerii.
-Jasne, tylko nie wiem gdzie mieszkasz
-Przyjadę po ciebie o czwartej – zaproponowała.
-Super, już nie mogę się doczekać.
Po lekcjach, wychodząc ze szkoły zobaczyłyśmy jak chłopak, który zderzył się ze mną wsiada na piękny, czarny sportowy motocykl i odjeżdża w swoją stronę. Ona odwraca się i zatrzymuje gdzieś z boku. Po chwili nachyliła się i wyciągnęła coś z torby…
-Matko, nie wiedziałam, że umiesz jeździć na desce.
-Ja też nie, ale jak widać umiem i idzie mi całkiem nieźle muszę przyznać- postawiła deskę na chodniku, nadusiła na nią nogą, a deska posłusznie podniosła się do góry i stanęła pionowo. Julia złapała z gracją jej koniec.
-To do zobaczenia o czwartej - rzuciłam, ale była już daleko. W drodze do domu bardzo mi się nudziło, ale z zapałem oglądałam swoje buty, wychwytując fragmenty rozmowy Adama z Olką. Jak zwykle rozmawiali z zapałem na jakiś nudny temat. Dziewczyna wysiadła wcześniej, więc brat przysiadł się do mnie.
-Jak ci minął kolejny dzień w nowej szkole?
-Nudy, ale mam już kumpelę, więc nie ma mnie dzisiaj w domu.-Oznajmiłam z entuzjazmem. –A wam się nigdy te tematy nie skończą?
-Zależ, co rozumieć mówiąc ‘’te’’.
-No wiesz te wszystkie rozmowy z półki: ‘‘pokój na świecie’’, ‘‘prześladowania religijne’’ czy ‘’ biedne dzieci z Etiopii’’…
-Wcale nie rozmawiamy o takich rzeczach…
-Znam cię i wszystko wskazuje na to, że…
-Jeśli fakty się nie zgadzają tym…
-…gorzej dla faktów. Wiem, wiem.- Weszłam mu w słowo, bo chciałam już skończyć tę rozmowę. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu, choć nie byliśmy na siebie obrażeni.
Gdy dojechaliśmy do domu popędziłam do pokoju zrobiłam lekcję i zbiegłam spóźniona na obiad.
-Baśka, co się dzieje? Spieszy ci się gdzieś? – Spytała zaciekawiona mama.
-Tak, w sumie miałam cię spytać czy mogę dzisiaj wyjść z …- przerwał mi dzwonek do drzwi. – …o właśnie przyszła. Więc mamo oświadczam, że wychodzę z Julią i wrócę około…Siódmej, jak dam radę oczywiście. To na razie!- Powiedziałam to tak szybko, że zwątpiłam czy mnie usłyszeli. Wypadłam na dwór i zobaczyłam, że przed uliczką czeka Julia. Przyjechała na deskorolce… I wtedy wpadł mi super pomysł do głowy.
-Chcę jeździć na rolkach!- Oświadczyłam jej bez przywitania.
-Super. Będziemy miały coś wspólnego. To leć po te rolki i śmigamy.
-Tylko, że ja nie mam rolek…
-Serio? Szkoda, bo myślałam, że już kiedyś jeździłaś i jesteś doświadczona.
-No coś ty, jasne, że jeździłam tylko wtedy mi się to nie podobało a teraz chcę je kupić i jeździć z tobą do skateparku.
-To rusz się z miejsca, bo sportowy zamykają wcześniej-Pospieszała mnie Julia, ale ja nadal nie rozumiałam, co ma sklep sportowy wspólnego ze skateparkiem.
-Matko! Basia rolki kupuje się w sklepie sportowym no nie? Ale ty ciemna jesteś…
-Oj no, bo stoję w cieniu. Głupi kasztan! – Obie parsknęłyśmy śmiechem, gdy zwaliłam winę na drzewo stojące obok.
Po drodze do galerii mijałyśmy tor, na który miałyśmy iść pojeździć. Julia zobaczyła tego chłopaka z drugiej klasy, z którym zderzyłam się dziś w szkole. Jej mina mówiła: ,,Znowu on’’. Szybko znalazłyśmy sklep sportowy i kupiłyśmy piękne, czarne rolki. Już miałyśmy wychodzić, gdy dodałam:
-W moim przypadku konieczne będą kask i ochraniacze, wierz mi.
Z takim sprzętem poszłyśmy uczyć mnie jeździć. Ku mojemu zdziwieniu szło mi naprawdę dobrze. W ogóle przy Juli wszystko mi się udaje.
Coś musiało pójść nie tak. Z moim szczęściem to było pewne jak dwa razy dwa. Chłopacy przyszyli. Lody najwyraźniej się skończyły i wrócili. Nie byli zachwyceni, gdy zobaczyli, że ktoś ma im towarzyszyć jednak znaleźli sposób. Zaczęli się popisywać jeżdżąc na swoich deskach. Byli coraz bliżej. Coraz bardziej ją denerwowali. Nie wytrzymała. Chwyciła deskę i pokazała im kilka naprawdę bardzo ładnych trików. Niestety upadła...

czytasz = komentujesz:)

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 2

- O, cześć! – Zagadnęła mnie ktoś obcy, choć jej głos był mi już znany.

- Cześć! Miło cię widzieć. – Odpowiedziałam Julii. Była tak samo mroczna jak dzień wcześniej tylko w dość elegancki sposób. Podeszła do mnie, choć to była chyba ostatnia rzecz, jakiej bym zapragnęła. Nie spodziewałam się, że już pierwszego dnia z kimś będę rozmawiać, a co dopiero z taką ładną dziewczyną. Byłam tak zaabsorbowana tym, że się do mnie odezwała, że nie zauważyłam nawet, iż kończy rozmowę z jakimś kolesiem. Nie chciałam jej przeszkadzać, ale ona wydawała się mnie serio lubić i chyba nie zamierzała zerwać ze mną wszystkich kontaktów, bo przybiegła do mnie. Uświadomiłam sobie, że mam otwarte szeroko usta. Zamknęłam je pospiesznie modląc się w duchu by nikt tego nie zobaczył.

-Ale dziwne, że chodzimy do tej samej szkoły nie? Co tam? – Zapytała pogodnie moja nowa koleżanka.

-Nic ciekawego, a u ciebie?

-No nie ma, co, u mnie się trochę dzieje. Widziałaś tamtego chłopaka. Co za nudziarz i myśli, że jest fajny …

Gadałyśmy tak przez chyba piętnaście minut w czasie, gdy szłyśmy do klasy po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego w auli szkoły.

Na parterze mieściły się klasy 1-5, gabinet dyrektora, sekretariat i stołówka, na pierwszym piętrze klasy 6-15 natomiast na trzecim; 16-25.Na każdym poziomie była też toaleta (damska i męska oczywiście). Na szczęście moja koleżanka świetnie orientowała się na terenie szkoły, więc nie było opcji, że się zgubię i spóźnię na lekcję. Przechodziłyśmy korytarzami o żółtych ścianach, choć trzy czwarte ściany zajmowały szafki uczniów. Co jakiś czas pokazywały się białe drzwi z numerami klas. Pokonałyśmy schody i dotarłyśmy do polonistycznej klasy nr. 6. Jakiś nauczyciel stał przed klasą i uśmiechał się do nas gorąco.

- Witam! Jestem Fryderyk Hegel, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry! Szukamy klasy 1a czy to tu? – Uśmiechnęła się do niego Julia. Nauczyciel miał dość krótko przycięte ciemne włosy, podłużną twarz, brązowe oczy i smukłą sylwetkę. Elegancko ubrany mężczyzna wydawał się miły, ale postanowiłam nie wyciągać wniosków zbyt pochopnie, co do nowych ludzi.

- Tak! Gratulacje dziewczęta, jesteście pierwsze w mojej klasie. Będę waszym wychowawcom. Czy mogłybyście mi podać swoje nazwiska, abym mógł was odznaczyć na liście?

-Oczywiście. Jestem Julia Skrzyńska. – Na pierwszy rzut oka było widać, że moja koleżanka była zadowolona z nowego nauczyciela w porównaniu do innych. Zdążyła, bowiem podzielić się ze mną przemyśleniami na temat nowych nauczycieli w tej szkole. Nie przypadła jej do gustu historyczka. Mnie też nie i nie ulega wątpliwości, że to, iż zbyt mocno brnęła w czasy pierwszej wojny światowej na rozpoczęciu roku, nie pomoże jej w zdobyciu poparcia wśród uczniów, lecz nie ulega wątpliwości, że swój czas przy mikrofonie wykorzystała w pełni. A może aż za bardzo?

Z przemyśleń wyrwał mnie nauczyciel.

-A ty młoda damo jak się nazywasz?

-Oj, przepraszam. Barbara Duch.-Odpowiedziałam lekko potrząsając głową.

-Zajmijcie miejsca póki macie wybór, dziewczyny. A tak między nami to te najbliżej mnie są najbardziej atrakcyjne. –To drugie zdanie wypowiedział półgłosem, ale i tak wywołam na naszych ustach banany od ucha do ucha.

Posłuchałyśmy nauczyciela i usiadłyśmy w drugiej ławce zaraz pod oknem. Klasa była zielona, a biały pasek przecinał ją w poprzek. Była dość duża i na szczęście było w niej ciepło. Do klasy wchodziło coraz więcej uczniów. Muszę przyznać trochę mnie przerażali. Ewidentnie byli podzieleni na grupy. Pierwsi weszli chłopacy. Na przyjemnych nie wyglądali, ale brzydcy też nie byli. Drugie były dziewczyny. Jak to ujęła Julia:,, Co za plastiki?!” Z nutą oburzenia w głosie. Za kolejnymi psia-psiułami weszło jeszcze kilku uczniów. Wszyscy starali się zajmować miejsca z tyłu klasy. Gdy nauczyciel wszedł do klasy zrobiło się cicho.

-Dzień dobry. Kłania wam się wasz nowy wychowawca Fryderyk Hegel. Uczę języka polskiego, lubię truskawki i wiersze w blasku księżyca. – Wszyscy parsknęli śmichem. – Tyle o sobie, a teraz wy.

Wszyscy starali się ograniczać do imienia i nazwiska, ale nauczyciel lubił żartować, więc każdemu dodawał jakąś wymyśloną cechę lub przewidywał przyszłość. Było bardzo wesoło, Ale przyszedł czas na formalności. Pan przeczytał nam regulamin szkoły, przydzielił numery szafek i rozdał do nich kluczyki. Mi przypadł sto sześć, a Juli sto siedem.

-Myślę, że każdy z was chciałby jeszcze skorzystać z ostatnich minut wolności, więc was nie zatrzymuję. Jesteście wolni. Do zobaczenia jutro! – I wszyscy wyparowali, dosłownie, z klasy. Ostatnie wyszłyśmy my z Julią. Poszukałyśmy naszych szafek, żeby ich nie szukać na drugi dzień, ale uważam, że ze świetną orientacją Juli w terenie, nie miałaby z tym najmniejszego problemu. Jak dwie świetne znajome chodziłyśmy i gadałyśmy o nowej szkole i znajomych. Jednak po wyjściu ze szkoły, moja towarzyszka spytała mnie, co zamierzam robić:

-Nie wiem. Pójdę do domu i coś wymyśle – odpowiedziałam.

-Zawsze możemy się zdzwonić, jeśli chcesz – zaproponowało nieśmiało.

-Bardzo chętnie, ale teraz cię bardzo przepraszam, tam czeka mój brat, muszę już iść. To do zobaczenia!

-Na razie. - Rzuciła przez ramię.


Następnego dnia w szkolenie było już tak przyjemnie. Już na pierwszej lekcji (historia) nauczycielka zaczęła obrzucać moją koleżankę niemiłymi spojrzeniami. Komentowała również jej strój, choć dla mnie był w porządku. Ludzie mogą się ubierać jak chcą nawet tak jak Julia, czyli po prostu na czarno. Trochę ćwieków też nie zaszkodzi. Naraziła się chyba połowie nauczycieli. Według mnie wygląda świetnie, ale inni chyba nie zgadzają się z moją opinią. Zaczęli ją przezywać od nie wiadomo jak mrocznych. Ja bym zwariowała, ale ona przyjmuje to ze stoickim spokojem. Po czwartej lekcji mamy dłuższą przerwę na drugie śniadanie, więc udałyśmy się do stołówki. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku i zabrałyśmy się za śniadanie. Julia miała własnoręcznie upieczone ciasteczka. Byłam pełna podziwu dla jej zdolności tym bardziej, że ja sama nigdy nie upiekłam żadnych, a te były bardzo dobre.

W stołówce trochę ludzi gapiło się na moja towarzyszkę, lecz na szczęście stamtąd wyszłyśmy. Po głowie chodziło mi dużo myśli związanych między innymi z moim wczorajszym snem.

-… wiesz wczoraj miałam dziwny sen… - zaczęłam.- Mianowicie śniło mi się, że idę długą, białą drogą i… - Bum! Zderzyłam się z kimś, kto szedł korytarzem. Julia natychmiast upadła żeby podnieść moje porozrzucane książki. Błąd. To nie były moje książki.

-Przepraszam, trochę się zagadałam …- chłopak ewidentnie mnie nie słuchał. Wpatrywał się tylko w moją koleżankę, ku mojemu zdziwieniu ona gapiła się na niego. Patrzył na nią z podziwem, uwielbieniem, jakby dostrzegł coś, czego nie widziała cała reszta szkoły. Julia podała mu książki, szybko pozbierała moje, chwyciła mnie za rękę i poszłyśmy.

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 1



Nigdy nic mi się nie udawało. Zawsze się o coś potykam, coś przewracam, kogoś trącam. Byłam ciamajdą odkąd sięgam pamięcią. Moje ciastka zawsze są spalone. Moje ubranie pod koniec dnia zawsze jest poplamione. Nikt już na mnie nie zwraca uwagi. Ludzie przyzwyczaili się żeby omijać mnie szerokim łukiem, nie proszą mnie żebym im podawała jakiekolwiek jedzenie przy stole, nie powierzają mi żadnych ważnych zadań. Tak jest w szkole, ale w domu jest inaczej. Mama robi pranie nienaturalnie często. Tata z mamą tak zaprojektowali dom abym się nie potykała, a Adam po prostu mnie w tym wszystkim wspiera. Mój starszy brat nigdy się ze mnie nie śmiał (tak jak inna część szkoły), ale zawsze mi pomaga, oczywiście w miarę możliwości. W porównaniu do mnie ma paczkę, z którą spędza czas na przerwach i najlepszą przyjaciółkę, której może się zwierzać. Ja przeważnie jestem sama. Nie doskwiera mi jednak samotność. Między lekcjami słucham muzyki, najczęściej jest to Marilyn Manson, ale w czasie zajęć staram się uważać, bo nie jestem tak doskonała jak mój brat. Przeciętna uczennica, z którą nikt nie chce rozmawiać.
Tak było w gimnazjum. Dziś jest trzydziesty pierwszy sierpnia, poniedziałek, ostatni dzień wakacji. Co wtedy robiłam? Przez całe dwa miesiące czytałam książki. Były to zwykle przyszłe lektury szkolne, biografie znanych osób, a od tygodnia notatki. Dużo się uczę. Nauka tylko w podstawówce przychodziła mi lekko. Okres, w którym chodziłam do gimnazjum wspominam niemile. Ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Nie wiem, co by mnie bardziej denerwowało: to, że mnie ignorują czy to, że mi dokuczają, czyli nie terroryzują, Ale ja na szczęście nigdy nie bałam się przychodzić do szkoły.
Jak co rano wstałam około ósmej i zeszłam na śniadanie w piżamie. Mama tego nie toleruje, ale tata uważa, że wakacje są najlepszą porą na zmiany czy odstępstwa od reguły, więc nie ma nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Sam również schodzi na śniadanie w  swojej ulubionej piżmie w kropki, tyle, że pól godziny później. Za to Adam przychodzi na śniadanie zawsze przede mną. Weszłam do małej, zielonej kuchni, która była urządzona bardzo praktycznie. Ta zasługa mojej mamy, Joanny, która uwielbia mieć wszystko skrupulatnie poukładane. Po lewej stronie, we wnęce od kominka, stoi piec, na wprost pod oknem mamy zlew, po prawej lodówkę, a na samym środku stoi piękny dębowy stół. Wchodząc do kuchni, boleśnie otarłam się o futrynę, a słodząc herbatę rozsypałam cukier. Gdy zeszłam na dół wszyscy już na mnie czekali.
- Basiu. Mogłabyś się pomału przyzwyczajać do wczesnej pory wstawania. Wiesz przecież, że zaczynam pracę w innych godzinach i nie będę mogła Cię budzić. – Zaczęła mama. Chciałam odpowiedzieć, ale uprzedził mnie tata.
- Kochanie nie denerwuj się przecież ja będę w domu. Obudzę ją na czas.
- Wiem, że wstajesz dużo później od nich. Więc dziś idziecie wcześniej spać. – Zadecydowała mama, grożąc tacie łyżką. Tata odruchowo pochwycił leżącą obok ,, Broń ‘’ i zaczął się ,,bronić’’ przed mamą.
- Karol?!- Ofuknęła go, ale tata, na szczęście, nie stracił entuzjazmu.
- Mamo, chciałam jechać do miasta na małe zakupy. No wiesz takie niezbędne rzeczy…
- Adam - mówi mama- pomożesz Basi?
- Chciałem dzisiaj wyjść…
- Zdążysz. Pomożesz siostrze?- Mama popatrzyła nie niego z pode łba.
- Tak.- Odpowiedział i uśmiechną się do mnie miło.
Na śniadanie zjedliśmy popisową jajecznicę taty, ale mama stosując swoją nową dietę zjadła trochę białego sera z mlekiem. Tata uważa, że ta dieta jest mamie kompletnie nie potrzebna, ale ona wie swoje. Jak co rano, poszliśmy z tatą do ogrodu, podlaliśmy jedynie rośliny, bo tata miał dziś dużo pracy, a ja zaczęłam się szykować na zakupy. Otworzyłam szafę, ale ja, w porównaniu do innych dziewczyn, nigdy nie miałam problemu, w co się ubrać. No, więc wciągnęłam na siebie niebieski sweter i ciemne jeansy, rurki. Spięłam moją burzę kasztanowych loków, spakowałam torebkę i wyszłam z pokoju. Zapukałam w drzwi naprzeciwko (mojego brata):
-Adam! - Zawołałam.
-Już?
-No..
-Idę, idę! Poczekaj w salonie, zaraz przyjdę.
Zeszłam po schodach i weszłam do salonu. Jasny i przestronny, (w porównaniu o ciasnej kuchni) urządzony tak samo praktycznie jak wszystkie pomieszczenia w tym domu. Moja mama, Joanna, dokładnie przemyślała miejsce położenia każdego mebla. Siedząc na kanapie, usłyszałam tupot nóg Adama. Założył glany, więc chyba nawet tata, siedząc w swoim gabinecie, go usłyszał. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam, że ma na sobie brązową bluzkę i niebieskie spodnie. Na jego twarzy był wymalowany - jak zwykle- uśmiech. Widząc jego włosy można by pomyśleć, że bardzo mu się spieszy.
- To, co? Idziemy?
-Jasne. - Odpowiedziałam, wstając z kanapy.
Poszłam do drzwi, ale Adam był szybszy o pół kroku i otworzył mi drzwi. Ja finezyjnym krokiem, niczym dama z dziewiętnastego wieku, przekroczyłam próg, a on poszedł za mną.
- Mogę Ci obiecać, że jak będę już miał swój samochód, nigdy do miasta nie pojedziemy autobusem. Słowo skauta! – Przyrzekł brat.
- Trzymam Cię za słowo, skaucie. – I parsknęliśmy śmiechem.
Na przystanku nie czekaliśmy długo. Autobus przyjechał punktualnie o jedenastej. Gdy Adam kupił bilety i usiedliśmy na miejscach przeze mnie zajętych rozpoczęliśmy naszą zabawę polegającą na porównywaniu pozostałych pasażerów do różnych znanych gwiazd filmowych czy piosenkarzy. Gdy zatrzymaliśmy się na kolejnym przystanku i kolejni pasażerowie weszli i zaczęli zajmować miejsca, w tłumie zauważyłam znajomą twarz. Zadziorny nos, błękitne oczy, czerwone usta i figura modelki, były mi dziwnie znajome, ale coś mi się nie zgadzało. Ola, przyjaciółka Adama Była blondynką, lecz wszystko wskazywało na to, że postanowiła cos zmienić.
- Cześć! –Powiedziała, siadając zaraz za nami.
- Hej! Co tam? Nowy kolorek? – Zagadną Adam.
- Tak. Basia, co myślisz?- Zwróciła się do mnie chwytając w dłoń trochę kruczoczarnych włosów, które opadały jej po ramionach.
- Jak dla mnie bomba, – powiedziałam szczerze –, ale Ci i tak we wszystkim ładnie.
- Dzięki. Tak sobie pomyślałam, że czas na jakieś małe zmiany, a początek nowego roku wydał mi się świetną okazją.
Resztę drogi omawiali z moim bratem spis podręczników i kanon lektur, które przyszły dzień wcześniej. Świetnie się dogadują. Cieszę się, że Adam znalazł sobie taką przyjaciółkę jak Ola, która nie ignoruje mnie jak reszta ich paczki i obchodzi ją moje zdanie. Gdy dojechaliśmy do galerii, rozdzieliliśmy się. Oni poszli do kawiarni, gdzie najwyraźniej byli umówieni, a ja ruszyłam w stronę sklepu papierniczego, uzupełnić braki w zeszytach. Gdy wyszłam, nie tylko z nowymi zeszytami, lecz także z piórem i skoroszytem, ruszyłam w stronę kawiarni do Oli i Adama. Po drodze mijałam księgarnię. Nigdy mnie do niej nie ciągnęło, ponieważ zwykle ograniczałam się do książek biograficznych, czy różnych notatek, więc nie przywiązywałam większej wagi do tego, że nie czytam nic innego. Postanowiłam jednak przeczytać. Weszłam do sklepu i poszłam do działu z fantastyką. Wybrałam książkę, której opis wydawał mi się ciekawy. Kupiłam ją i wyszłam. Wiedziałam, że jestem już spóźniona. Niestety, po drodze zderzyłam się z kimś:
- Kurczę, przepraszam…
- Nic się nie stało – Powiedziała dziewczyna podnosząc moją książkę.
I wtedy ją zobaczyłam. Była bardzo, bardzo ładna. Z miejsca zaczęłam jej zazdrościć urody. Jej proste, czarne włosy świetnie pasowały do głębokich niebieskich oczu. Jej cera była delikatnie obsypaną piegami. Miała czerwone usta (to pewnie zasługa szminki) i śliczny zgrabny nos. Figura modelki podkreślała jej doskonałość.
- Jestem Julia. – Odparła, posyłając mi uśmiech – A ty?
- Basia, miło mi. – Powiedziałam, ściskając jej wyciągniętą ku mnie dłoń.
- Ciekawe książki czytasz – Podała mi mój nowy nabytek – ta jest świetna, przeczytałam ją w zeszłym tygodniu.
- Dzięki. Ja ją dopiero kupiłam – i wtedy zobaczyłam, że jej paznokcie są czarne i w ogóle była ubrana raczej tak mroczno. Z słuchawek zawieszonych na jej szyi wydobywała się rockowa muzyka.
- Wiesz, co? Trochę się spieszę. Naprawdę miło się gadało i jeszcze raz przepraszam.
- Nic się nie stało, serio. Do zobaczenia.
- Na razie!
Pożegnałyśmy się i poszłyśmy, każda w swoją stronę.
W kawiarni Adam z Olką nawet nie zauważyli, że się spóźniłam. W ogóle nie zwrócili uwagi na to, że przyszłam. Przerwałam im rozmowę i powiedziałam żebyśmy się już zbierali. Dość długo wybierałam zeszyty, więc zrobiło się już późno. Ola została w centrum handlowym, a my poszliśmy na autobus.
- Kurczę, faktycznie zrobiło się późno. Chłopaki pewnie już na mnie czekają…
- No dobra już idź, idź. Poradzę sobie. –Poleciłam bratu.
- Serio? Super, jesteś najcudowniejszą siostrą, jaką w życiu miałem!- Zawołał i przytulił mnie.
-Bo nigdy nie miałeś innej. – Powiedziałam z nutą sarkazmu. – No, leć dalej, bo mi autobus ucieka!
- Kochana jesteś siora, wiesz?
- Wiem, wiem. Tylko nie wracaj zbyt późno.
Gdy wróciłam do domu tata chyba ciągle pracował nad nową książką, a mama jaszcze nie wróciła. Poszłam do swojego pokoju i włączyłam komputer. Ściągnęłam nowy plan lekcji ze strony internetowej mojej nowej szkoły i wzięłam się za pakowanie plecaka. Był ciemnozielony, wojskowy i miał poprzyszywane naszywki moich ulubionych zespołów.
Podeszłam do sztalugi pod oknem i postanowiłam dokończyć mój wakacyjny obraz. Tak malowałam. Miałam wiele zainteresowań. Być może, dlatego, że moja mama uważała, że powinniśmy z Adamem spróbować jak najwięcej różnych rzeczy z jak najróżniejszych dziedzin. Pewnie chciała, żebyśmy wiedzieli, co chcemy kiedyż robić. Moja mama jest bardzo nowoczesna i przewidywalna. Za to mój tata jest jej totalnym przeciwieństwem. Staroświecki i spontaniczny pisarz, który idzie na żywioł. Nie mam pojęcia jak oni się poznali, bo nie wierzę w tę ich gadkę o wspólnych znajomych, ale wiem, że muszą być w sobie zakochani, bo na pierwszy rzut oka, w ogóle do siebie nie pasują. Jak ying i yang. Jak ogień i woda. Chciałabym się kiedyś tak zakochać, ale jestem realistką i nie wierzę w miłość od pierwszego spojrzenia.
-Kurna!!!- Wściekłam się, kiedy rozlałam na swoje dzieło wodę. Wiedziałam, to zbyt piękne żeby było prawdziwe. Musiało cię coś nie udać. Rozzłoszczona z impetem wrzuciłam płótno do kosza i poszłam spać.
Przygotowana psychicznie na kolejny dzień, odpłynęłam w świat niezałatwionych spraw, jak mawia mój tato. Zasnęłam. To była ostatnia spokojna noc…

Wstęp

Jakiś pomysł? Chęć zmiany? Smak czegoś nowego. Nieznane. Strach. Wolność. Gdy nasze ciało zakosztuje adrenaliny. Co wtedy? Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale tam, na górze dzieje się coś czego nie można sobie wyobrazić. Coś o czym nie mamy pojęcia. Zagrożenie. Chodzą Ci po głowie straszne myśli, boisz się. Są istoty na niebie i ziemi o jakich się nam nie śni. One po prostu są. Słyszysz ten podmuch? Tak, to szept aniołów...