czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 5



Nazajutrz spotkałam się z Julią w szkole, gdy otworzyłam swoją szafkę.
- Hej, co tam- zagadnęła koleżanka
- Spoko to, co zwykle, ale… wiesz wczoraj trochę dziwnie się zachowałaś. No wiesz tak nagle pobiegłaś. W dodatku miałaś stłuczone kolano, więc… co się właściwie stało?
- Hmm…Jakby ci to wytłumaczyć… nie uwierzysz w te wersje z gorącym żelazkiem?
- Mmm. NIE. I mów lepiej, co się stało. Nie odpuszczę, bo…- przerwał mi dzwonek na lekcję. Pobiegłyśmy na historię. System zwracanie się do nauczycieli był w tej szkole chory. Nie mieliśmy żadnego profesora tylko doktorów habilitowanych, zwykłych doktorów i magistrów. Jak pisałeś wypracowanie wymagane było nazwisko nauczyciela, któremu oddajesz prace, więc naturalnie przed nazwiskiem piszesz tytuł. I tu zaczynały się schodki. Jeśli magistrowi napisałeś doktora lub doktorowi dopisałeś habilitacje było w porządku. Jeśli natomiast napisałeś magistra zamiast doktora lub nie dopisałeś habilitacji byłeś skończony. W większości przypadków nauczyciel znalazł jakiś powód żebyś został po lekcjach z woźnym ( podobno było paskudnie). Niestety nie tym razem.
-Proszę oddać swoje wypracowania na temat pierwszych ludzi na ziemi-krzyknęła na całą klasę nauczycielka. Zerwałam się i szybko położyłam na jej biurko kartkę. Julia zrobiła to samo ale…
-Panna Skrzyńska podejdzie do mnie w tej chwili!
-Taak…-zaczęła niepewnie.
-Proszę, niech panna mi przeczyta co pisze na samym początku.
-No więc… Julia Skrzyńska, klasa 1a
-Nie, nie. Tu proszę- powiedziała nauczycielka i wskazała swoim grubym palcem linię pod niżej.
-Na ręce doktor (imię i nazwisko)
- NO otóż to. Czy nie można uszanować ciężkich lat mojej pracy. Jak mogłaś źle napisać moje imię i nazwisko?! I jestem doktorem habilitowanym! Siadaj!
Wszyscy wiedzieli już, że nie odpuści Julii i, że dziweczyna będzie miała przesrane do końca nauki w szkole.
-Przepraszam to się już więcej nie powtórzy- powiedziała niepewnym głosem i usiadła.
Nikt nie odezwał się do końca lekcji.
Siedziałyśmy cicho w ławce, a przynajmniej ja, bo Julia  sią na nią chyba trochę obraziła.
-Co za wredna stara krowa! Ale dinozaur się znalazł, co to całe życie się uczył…- w sumie to nie była trochę obrażona – była wściekła.
Kiedy na nią przeklinała przeszła koło nas grupa chłopaków. Nie obeszło się bez komentarza, ale nie był on złośliwy. Wywołał raczej uśmiech na mojej twarzy.
-Widzę, że ktoś tu ma przechlapane- odezwał się Aleks.
Zauważyłam lekkie zmieszanie na twarzy Julii. Pewnie ze względu na wczorajsze wydarzenia. Jednak Julia nie zamierzała mu odpuścić.
-Nie tylko ty od dziś będziesz miała przechlapane, ale ta „stara krowa” jak widać też. –Wiedziałam, że Julia da jej popalić, ale widać nie tylko ja o tym pomyślałam.
-Zajmij się swoimi sprawami, co?
-Jasne tylko…
-Hej, lejdis- ni stąd ni zowąd wyskoczyła przed nami krótko ścięta blond dziewczyna. –Jest u mnie dziś impreza. Chodzi o to, żeby pierwsze klasy się zintegrowały. Co wy na to? – Spojrzała na nas z szerokim uśmiechem. Po chwili widząc nasze miny i chłopaków zwijających się ze śmiechu pod ścianą dodała. –Ah, no tak – nie przedstawiłam się. Jestem Dorota Lubicz, pierwsza a. Wy też, nie?- zapytała teraz już znajoma. Niestety, a może stety Julia ciągle wpatrywała się złowrogo w chłopaków, więc zaczęłam:
-Jestem Basia, a to moja przyjaciółka Julia. Wygląda na to, że rzeczywiście chodzimy razem do klasy. Miło poznać.
-Dzięki wzajemnie. To jak, przyjdziecie?
-a możemy ci dać dpowieć na następnej przerwie bo Julia jest chwilowo zajęta?
-Jasne będę czekać. Z góry dzięki!-odpowiedziała dziarskim tonem i odeszła
-Julia, może coś zjemy?
-Tak, jasne- było po niej widać, że jest mi wdzięczne z odciągnięcie jej od chłopaka.
-Wybieracie się na stołówkę? To super my też możemy wam towarzyszyć…-zaproponował Alex, Julia spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Musiałam szybko coś wymyślić. Zauważyłam chłopaka, który niedaleko zamykała szafkę. Na szczęście zapamiętałam jak ma na imię.
-Niestety jesteśmy już umówione. Wojtek!- zawołałam. Julia podeszła do niego pierwsza.
- cześć jestem Julia a to moja kumpela Basia. Wybierasz się może na stołówkę?
-Jasne, ale nie idę sam. Zaraz tu będzie moja paczka. Myślę, że możecie się z nami wziąć.
-Dzięki.
Na stołówce przysiadłyśmy się do paczki Wojtka. Byli bardzo mili. Przy stoliku był komplet: Wojtek Stoło, Jakub Rywa, Blanka Girn, Marcel Konieczny i my dwie. Było mnóstwo śmiechu. Julia jest naprawdę bardzo towarzyska. Wiedziałam, że odtąd nie będziemy same na stołówce.
-Julia, Co z tym zaproszeniem na imprezę? Idziemy?- zagadnęłam gdy szłyśmy do klasy.
-No nie wiem a co dzisiaj robisz?
-Nie mam szczególnych planów, a ty?
-Ja też w sumie nie. Możemy iść.
-Serio?
-No. Będzie fajnie.
Poinformowałyśmy Dorotę i umówiłyśmy się, że przyjdzie po mnie przed czwartą.
-Aha! Julia zapomniałam na śmierć. Zostawiłaś wczoraj u mnie deskę. Proszę. – Wyciągnęłam deskę z szafki i jej oddałam. Sprawiło mi wprawdzie trochę kłopotu przyniesienie jej do szkoły, ale co tam.

-Basia! Julia przyszła!- usłyszałam od mamy gdy przeżywałam pierwszy w życiu kryzys ciuchowy.
-Pomocy Julia!-Zawołałam i przyjaciółka przybiegła mi z pomocą.
-Niech zgadnę. Masz pustą szafę i nie masz w co się ubrać?
-Nie tym razem. Po prostu nie mam nic stosownego.
Ubrana w piękną błękitną sukienkę do kolan Julia zmierzyła wzrokiem moją szafę.
-Hmmm… Faktycznie. Choć idziemy- złapała mnie za rękę i wyprowadziła z pokoju. Szybko zapukała do drzwi mojego brata.
-cześć. Jestem Julia przyjaciółka twojej potrzebującej siostry w kryzysie. Poratuj nas.
-Jasne. Cześć jestem Adam.
-Tak wiem, słuchaj mamy mało czasu, a Julia ma pustą szafę. Zresztą, co ci będę opowiadać. Pożycz mi największą koszulkę jaką masz. Najlepiej gładką.- Po tych słowach Adam zbliżył się do szafy i wyciągną zieloną koszulkę rozmiar chyba XXXXXXXL.
-Super, tego nam trzeba. Dzięki. Siora się odwdzięczy. Jakiś pomnik czy coś. Na razie!- Powiedziała to strasznie szybko i wyszłyśmy z jego pokoju. Natomiast w moim moja nowa stylistka zaczęła tworzyć. Przełożyła mi przez głowę ową koszulkę. Zdziwiłam się  jak zaczęła mi ją ściągać nad biust. Rozprostowała rękawy i włożyła za dekolt.
-Hej!- Zaprotestowałam. To było zbyt śmiałe.
-Zaufaj mi- Uśmiechnęła się do mnie.
Efekt był olśniewający. Rozpuściła mi włosy, pomalowała rzęsy i zeszłyśmy na dół. Na końcu schodów czekała moja mama. Julia wskazała ręką na moja stopy i mama wyciągnęła z szafy szare buty na lekkim obcasie i czrną torebkę.
-Wyglądasz świetnie. –skomentował mój tata gdy wychodziłyśmy.
Dorota mieszkała na równoległej ulicy do mojej. Poszłyśmy na pieszo. Nie na desce czy rolkach. Gdy zapukałyśmy słychać już było gwar.
-Hej! Trafiłyście!- Przywitała nas gospodyni.
-Piękny dom- skomentowałam, gdy Dorota prowadziła nas do salonu.
-Dzięki.- w tym momencie Julia stanęła jak wryta. Wprowadziłam ją na hol przed salonem.
-Co jest?
-On jest.-Odwróciłam się i zobaczyłam Aleksa. Musiałam szybko coś wymyślić, bo przecież nie przyszłyśmy się zadręczać tylko bawić.
-A mówił ci ktoś, że ślicznie wyglądasz?
-Tak masz racje, dzisiaj jestem śliczna. – Ruszyła przed siebie. Weszła do salonu i zrobiła prawdziwe wejście smoka.
-Mówił, co już ktoś że ślicznie wyglądasz?- Zapytał Alex.
-Dzisiaj? Tak.-odpowiedziała odwracając głowę w moją stronę. Zaśmiałam się. W tej chwili na środek salonu wkroczyła Dorota.
-Cześć wam ludzie! Proponuję mały konkurs…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz